piątek, 22 marca 2013

Na co stać Bryłki z Denver?

Sezon 2012/2013 w lidze NBA dobiega powoli końca. Został niecały miesiąc gry o jak najlepsze rozstawienie przed Playoffs.

Na wschodzie grono chętnych do walki o najważniejsze trofeum zostało zamknięte, nie widzę szans, aby Raptors lub Sixers (obie ekipy mają bilans 26-42) mogli przegonić Jelenie z Milwaukee (34-33), które obecnie zajmują 8. miejsce. Na zachodzie sytuacja nie jest do końca wyjaśniona. W przypadku serii zwycięstw jednej drużyny przy potknięciach innych, może dojść do przetasowania. Może być to wyścig emocjonujący, jednak sądzę, że najciekawszym tematem w ostatnich tygodniach sezonu, będzie sytuacja na szczycie Zachodu. A zespół, który moim zdaniem może najwięcej namieszać to Denver Nuggets.

Team z Mile High City (gdyż leży 1609 m n.p.m.) w ciągu dwóch lat przeszedł totalną rewolucję kadrową. Przed Trade Deadline w 2011 r. ich liderem był Carmelo Anthony, a tematem numer jeden było to gdzie Nuggets oddadzą gwiazdora, który grać już tam nie chciał. Melodramat zakończył się transferem do Knicks, a do Bryłek trafili koszykarze, którzy obecnie stanowią o jej sile - Danilo Gallinari, Wilson Chandler i Kosta Koufos (tak, on też jest ważną postacią). Ciekawostką jest to, że w wymianie udział brali również m.in. Corey Brewer (trafił z Timberwolves do Knicks) i Anthony Randolph (Knicks -> T'Wolves), a po tym, byli niechciani w klubach do których trafili i ostatecznie wylądowali w Denver. W zeszłym roku doszło do wymiany z Wizards, gdzie powędrował Brazylijczyk Nene, zaś w zamian Nuggets otrzymali młodego i bardzo perspektywicznego centra JaVale'a McGee. Oprócz tego na stare śmieci wrócił nieśmiertelny Andre Miller, a w lecie Bryłki pozyskały z Philadelphii Andre Iguodalę. W drafcie dopisało szczęście, bo udało się przejąć skrzydłowego z Morehead St - Kennetha Farieda. Obecnie w Denver nie ma gwiazd. Nie ma zawodników zarabiających 20 mln rocznie. Ale jest to jedna z najbardziej wyrównanych kadrowo drużyn. Są oni kolektywem 10 zawodników, którzy mogą każdego dnia wkroczyć do akcji i zapewnić zwycięstwo. 
Ty Lawson.

Ważną postacią w drużynie jest trener, George Karl. Ma olbrzymie doświadczenie i osiągnął w lidze praktycznie wszystko, za wyjątkiem wygrania mistrzostwa. Gdy odchodził Melo, wszystko wskazywało na to, że zespół pogrąży się w marazmie i rozpocznie długotrwały proces odbudowy. Zdolność Karla do szybkiego wprowadzenia zawodników do swojego systemu sprawiła, że bezgwiezdny kolektyw bardzo szybko zaczął wygrywać mecze. Wygrali 18 z 25 ostatnich meczów sezonu i do Playoffs startowali z 5. miejsca na zachodzie z bilansem 50-32. Trafili wówczas na drużynę Oklahoma City Thunder. Bardzo dobrze pamiętam tamtą serię, a najbardziej zapadło mi w pamięć to, że OKC wyszła na prowadzenie 3-0, a równie dobrze mogła po tych 3 meczach przegrywać w takim stosunku. Ostatecznie skończyło się 4-1 dla Thunder. W 2012 r. po solidnym sezonie zasadniczym (38-28) w zaciętej serii przegrali z LA Lakers 3-4.

Sezon 2012/13 zaczął się dla Nuggets nieciekawie. Z pierwszych 34 meczów, aż 22 mieli do rozegrania na wyjeździe. I tę serię zakończyli z bilansem 18-16. Jak wiedzie im się od tamtego czasu?  Słowo "fantastycznie", może w pełni tego nie oddawać. 36 meczów, 30 zwycięstw i tylko 6 porażek. A wczorajsze zwycięstwo nad Philadelphią było 14 wygraną z rzędu (14 to nie 24, ale również jest imponujące). Obejrzałem kilka z tych 14 ostatnich meczów i muszę przyznać, że wierzę w to, że Bryłki mogą w tym roku nieźle podczas Playoffs namieszać. Po pierwsze są chyba najbardziej efektownie grającą drużyną w lidze. Tempo w jakim przechodzą z obrony do ataku jest oszałamiające i najczęściej akcja kończy się efektownym wsadem. Gra jest prosta, nie opiera się na jakichś skomplikowanych założeniach taktycznych, przez co bardzo często Nuggets udaje się zdobywać bardzo łatwe punkty. Ich sukces opiera się na niesamowitym zaangażowaniu i walce o każdą piłkę. 

Not in my house.
Za reżyserię gry w Denver odpowiedzialnych jest dwóch wybitnych rozgrywających. Ty Lawson jest zdecydowanie MVP tej drużyny, notuje średnio 16,9 pkt i 6,9 as. Andre Miller to boiskowy generał. Nie jest typem atlety, ale zawsze znajdzie odpowiednią drogę do tego, żeby drużyna zdobywała punkty. I do tego te podania... i te... i te też. Igoudala, Corey Brewer to są zawodnicy, którzy potrafią zdobywać punkty, ale przede wszystkim są kluczowi jeśli chodzi o sukces w obronie. Nuggets zajmują 2. miejsce w lidze pod względem przechwytów (średnio 9,3 prz). Popularny "Gallo" to klasyczna maszynka do zdobywania punktów. Ma świetny rzut, ale także potrafi sam stworzyć sobie sytuację do zdobycia punktów. Faried to serce i płuca drużyny. Gość jest wszędzie. Świetnie zbiera (9,5 zb w tym 3,4 zb w ataku) i jest zawsze bardzo aktywny. Wilson Chandler wchodzi z ławki głównie po to, aby zdobywać punkty. Gra w kratkę, ale gdy jest jego dzień potrafi robić rzeczy niewiarygodne (najlepsze dowody w tej sprawie stanowią mecze z OKC i Chicago (01.03 i 18.03), w których wpadało mu wszystko i zdobył w nich po 35 pkt). Pod koszem oprócz Farieda grają Kosta Koufos, wspomniany McGee, Anthony Randolph i Timofey Mozgov. W stałej rotacji jest właściwie tylko Koufos i McGee, ale w obliczu kontuzji któregoś z nich Randolph i Mozgov są w stanie skutecznie ich zastępować. 

Pytanie, które się nasuwa - "Czy tak zbudowana drużyna może wygrać wszystko?". Dowiemy się o tym (jeśli chodzi o ten sezon) najpóźniej w czerwcu. Specyfika rozgrywek Playoffs polega na tym, że często gra zwalnia, drużyny popełniają mniej błędów, gdyż każde posiadanie może okazać się kluczowe. A taka tryb  raczej nie faworyzuje Nuggets. Z drugiej jednak strony ostatni mecz z Memphis pokazał, że potrafią nawet w takich warunkach odnieść zwycięstwo. Udało im się przełamać żelazną obronę Niedźwiadków, a do tego sami bardzo skutecznie odcięli drogę do swojego kosza. Inna kwestia do rozstrzygnięcia dotyczy tego, w czyich rękach powinna się znajdować piłka, gdy do końca meczu zostaje 10 sekund, a Denver przegrywa 1 punktem. Mimo tego, że wielu w to wątpi, ja myślę, że mając w składzie Ty Lawsona czy Gallinariego nie ma się czego obawiać. A jeśli nie oni, to być może danego dnia w najważniejszym momencie znajdzie się ktoś, tak jak wczoraj Corey Brewer, kto sprawi, że Nuggets odniosą zwycięstwo.

Dlatego jeśli miałbym wskazać czarnego konia na zbliżające się Playoffs, to na Zachodzie będą to właśnie Denver Nuggets. 

PS. Smacznego.


1 komentarz:

  1. Fajny team, fajna atmosfera, dobry coach - przeciwnik nigdy nie wie, kto w Denver zagra mecz na +20pkt. W zasadzie sześciu graczy potrafi tam unieść ciężar ostatniej akcji w meczu. A Andre Miller chyba nigdy się nie zestarzeje ;) Niby coraz wolniejszy, a ćwiczy młodych PG przeciwników niesamowicie. Na pewno nikt nie chciałby wpaść na nich w pierwszej rundzie PO.

    BTW - świetny pomysł z tym blogiem. Życzę powodzenia! Pozdro

    OdpowiedzUsuń