(2) SAN ANTONIO SPURS - MEMPHIS GRIZZLIES (5)
nie lada niespodzianką. Rozstawieni z nr 8 Grizzlies, wyeliminowali wtedy, najlepszych po sezonie zasadniczym, Spurs 4-2. Grając bez swojego ówczesnego lidera, Rudy'ego Gaya, pokazali styl gry, kojarzony bardziej z latami 90., niż z tym co obecnie prezentuje większość zespołów występujących w NBA. Opierali swój atak głównie na izolacjach graczy podkoszowych. Będący wówczas w świetnej formie Zach Randolph karał pod koszem próbujących go kryć zawodników Spurs. W następnym sezonie nabawił się kontuzji i powrót do formy nastąpił właściwie... przed kilkoma tygodniami. Kończący serię z OKC mecz, to prawdziwy popis tego, w czym Zachary jest najmocniejszy. Czyli dobre ustawienie pod koszem i, przy niemal absolutnym braku atletyzmu, efektywne wykańczanie akcji. Teraz stanie on na drodze Timothy'ego Duncana i Tiago Splittera i wydaje mi się, że Panowie w czarnych strojach nie będą tej konfrontacji mile wspominać. Do tego dochodzi Marc Gasol. Jest powodem do tego, że nikt się już nie śmieje ze słynnej wymiany z Lakers z 2008 r. Wybrany (nie wiem do końca czy słusznie) na najlepszego obrońcę sezonu, dyryguje najmocniejszą defensywą w lidze, a dodatkowo jest bardzo efektywny w ataku. Czasami tylko gra zbyt asekuracyjnie i zbyt często decyduje się na podania.
Gdzie przewagę mają Spurs? Są zdecydowanie lepsi jeśli chodzi o rzuty z dystansu. Z drugiej jednak strony Grizzlies mają w swoich szeregach wybitnych obrońców obwodowych, więc ta broń może zostać zneutralizowana (31,8 % celnych rzutów za 3 przeciwników w dwóch pierwszych seriach). San Antonio ma dłuższą ławkę i... Manu Ginobiliego. Wiekowy, nie w pełni zdrowy, jednakże wciąż niesamowicie groźny.
Kto zwycięży? Myślę, że czeka nas 7 bardzo wyrównanych meczów i to egzekucja w kluczowych momentach będzie czynnikiem, który zadecyduje o tym, kto będzie reprezentować Zachód w Wielkim Finale. Moim zdaniem będą to Memphis Grizzlies.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz