poniedziałek, 8 kwietnia 2013

New York, New York

Minęły lata, odkąd drużyna New York Knicks liczyła się w lidze. Po wielu sezonach przebudowy i bardzo kontrowersyjnych decyzji menedżerów, wreszcie udało się zbudować solidny zespół. Muszę jednak przyznać, że ze względu na wiek wielu z zawodników oraz fakt, że współpraca Carmelo Anthony'ego i Amar'e Stoudemire'a się nie układa, wątpiłem w sukces tej drużyny.


Melo.
Sezon 2012/13 obfitował w wiele zwrotów sytuacji. Rozpoczął się fantastycznie. Knicks wygrali pierwsze 6 meczów sezonu (w tym z Miami i w San Antonio), a listopad zakończyli bilansem 11-4. Po wygraniu 7 z 8 meczów w pierwszej połowie grudnia, rozpoczęły się problemy. Carmelo doznał w tym miesiącu 3 różnych kontuzji, urazy dotknęły także Rasheeda Wallace'a i Raya Feltona. Ostatnie 15 dni 2012 r., Knicks zakończyli bilansem 3-4. Styczeń stanął pod znakiem powrotów. Po kontuzji kolana powrócili Stoudemire i Iman Shumpert. Zmiany w rotacji nie odbiły się najlepiej na formie drużyny, Knicks przeplatali serie zwycięstw, z seriami porażek.

Przenosimy się do dnia 18. marca, kiedy to drużyna z Nowego Jorku przyjechała do Salt Lake City, w akompaniamencie dość druzgocącej serii 4 porażek z rzędu (średnio różnicą 20 pkt). Należy dodać, że przyjechała bez Carmelo, który borykał się z problemami z kolanem, Stoudemire'a (podobnie) i Tysona Chandlera. Mimo tego, udało im się przerwać passę porażek. 20 punktów J.R. Smitha i 19 oczek na koncie Raymonda Feltona pomogły Knicksom wygrać 90-83, po wyrównanym spotkaniu. Mecz z Utah zakończył serię 5 meczów z rzędu na wyjeździe i zespół powrócił do miasta, które nigdy nie śpi. W pojedynku z Orlando Magic wystąpił Anthony (21 pkt, 8zb) i z pomocą Smitha (22 pkt, 7zb), Knicks odesłali kelnerów na Florydę, nie oddając prowadzenia w meczu, nawet na chwilę. Seria zwycięstw została przedłużona do 4, po dwóch meczach z Toronto Raptors (99-94 w Kanadzie, 110-84 w MSG). Antony szalał, zdobył w nich 65 punktów, a zatrudniony kilkanaście dni wcześniej Kenyon Martin, pokazał, że potrafi jeszcze grać w koszykówkę i w dwumeczu zdobywał średnio 18,5 pkt (16/21 z gry) i 8,5 zb. Następnie Knicks pojechali do Bostonu. Nowojorczycy kontrolowali przebieg spotkania, prowadząc przez większość meczu dwucyfrową różnicą. Celtowie nie potrafili zatrzymać duetu Melo-J.R., który zakończył z 62 pkt. W tym dniu wychodziło im w zasadzie wszystko. Końcowy wynik - 100-85.

J.R.
Serie zwycięstw są zagrożone, gdy do miasta przybywają Niedźwiedzie Grizzly z Memphis. To oni byli kolejnym przeciwnikiem NYK. Ale na nich nieszczęście, Knicks rozegrali bodaj swoją najlepszą pierwszą połowę w tym sezonie. 11 trójek, 61% z gry i osiągnięta w pewnym momencie 30-punktowa przewaga. Wow. W drugiej połowie, Memphis udało się powrócić do gry, ich znakomita obrona pozwoliła Knicksom na zdobycie zaledwie 39 pkt (po zdobyciu 69 w dwóch pierwszych kwartach). Ale to nie wystarczyło, aby odwrócić losy meczu. Nowy Jork - Memphis 108-101. Następne w kolejce były Bobki z Charlotte, które nie sprawiły większych problemów i uległy 102-111. J.R. Smith po raz kolejny rozegrał niesamowite spotkanie (37 pkt, 12/18 z gry, 11/12 z wolnych). Trzecim z rzędu meczem w Madison Square Garden był kolejny pojedynek z Celtics. Trzeba przyznać, że tak grających Knicks, nie będzie w stanie zatrzymać chyba nikt. Bardzo mocna druga kwarta, w której trójeczki świszczały w powietrzu niczym pociski (w całym meczu 14/27). Po meczach, w których dominował duet Melo-J.R., tym razem to dzięki wyczynowi całej drużyny (23 asysty, 6 zawodników +10 pkt) Nowojorczycy pokonali Boston 108-89.

Następny przystanek: Miami. LeBron i Wade odpoczywali, a Carmelo zagrał swój najlepszy mecz w sezonie, jeśli nie w swojej całej karierze. 50 pkt, 18/26 celnych rzutów z gry, 7/10 za trzy. Spotkanie było wyrównane i dopiero pod koniec czwartej ćwiartki Knicksom udało się odjechać. Końcowy wynik 102-90. 9. zwycięstwo z rzędu.

Mecz w Atlancie mógł zapewnić 10 z kolei wygraną. Carmelo znów stanął na wysokości zadania z 40 punktami. J.R. Smith dorzucił 19, a Felton 14. Po 3 kwartach był remis, 68-68. Ostatnie 12 minut, należało jednak do Nowojorczyków. Rozmontowali obronę Jastrzębi i wygrali je różnicą 13 punktów, a cały mecz 95-82.

Jelenie z Milwaukee stanęły na drodze Knicksów w następnym meczu. Nieoczekiwanie, udało im się uciszyć w pierwszej połowie widownię w Madison Square Garden, osiągając w pewnym momencie 10-punktową przewagę. Gospodarze zakończyli pierwszą połowę trafiając zaledwie 1 z 12 rzutów za 3. Wszystko odmieniło się po przerwie. Rozpoczął się Meloshow. 18 puntków w 3 kwarcie, która udało się wygrać aż 42-21 (Jason Kidd zwieńczył tę część meczu takim oto rzutem). W czwartej części kontrola wydarzeń na boisku i końcowy rezultat to 101-83.

Dobiliśmy wreszcie do wczorajszego wieczoru. Mecz z Oklahoma City Thunder, drużyną z drugim najlepszym bilansem w lidze. Oprócz faktu, że Nowojorczycy przyjechali tu wygrać 12. mecz z rzędu, atmosferę podsycał pojedynek Anthony'ego z Kevinem Durantem. Prawdopodobnie dwaj zawodnicy, którym najłatwiej przychodzi zdobywanie punktów w NBA. Do tego, walczą o koronę króla strzelców. Przed meczem KD był o włos lepszy - 28,37 w porównaniu do średniej Anthony'ego 28,32. Samo spotkanie należało, moim zdaniem, do 5 najlepszych w tym sezonie. Obie drużyny wymieniały się seriami punktów, w pierwszej połowie Knicks udało się zbudować kilku-punktową przewagę, ale w drugiej połowie za sprawą Russella Westbrooka, OKC wróciła do gry. Końcówka była emocjonująca, po rzucie Duranta na niecałe 7 minut przed końcem, Thunder wyszli na prowadzenie 105-104. Później drużyny wymieniały się prowadzeniem, aż wreszcie J.R. Smith przejął sprawę w swoje ręce i rzucił, w przeciągu 40 sekund, dwa bardzo ważne kosze, wyprowadzając Knicks na 7 punktów, na 56,8 sek. przed końcem meczu. Tego Thunder nie byli w stanie odrobić. Melo zakończył mecz z 36 punktami i wyprzedził KD (27), w wyścigu o koronę strzelecką.

Knicks wygrali 12 mecz z rzędu i 50. w sezonie (pierwszy raz od prawie 15 lat). Ich gra w ofensywie wygląda w tym momencie na najlepszą w lidze. Anthony i Smith są w niebywałej formie. Wszystko wskazuje na to, że w pierwszej rundzie NYK trafią na Celtów, z którymi wygrali 3 z 4 meczów  w sezonie. Są więc uzasadnione nadzieje na sukces. Jeśli uda im się uniknąć kontuzji, które prześladowały ich cały sezon, Knicks mogą sprawić, że wyścig o Finały, w Konferencji Wschodniej, może być nieco bardziej emocjonujący, niż by się mogło wydawać jeszcze kilkanaście dni temu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz