poniedziałek, 2 grudnia 2013

(Prawie) Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o sezonie 2013/14, ale baliście się zapytać

Minął pierwszy miesiąc rozgrywek sezonu zasadniczego. Z ambitnych planów relacjonowania wydarzeń boiskowych zza oceanu na bieżąco nie wyszło zbyt wiele. Chwilę czasu poświęcę zatem na wypunktowanie kilku tematów, które, jak dotąd, wypada poruszyć, w kontekście pierwszych tygodni tego szalonego sezonu zasadniczego.


  • DERRICK ROSE

Powrót po ciężkiej kontuzji kolana sprawiał, że wiele osób (w tym ja) po cichu liczyło na powrót Byków do świetności. Ponad rok bez gry szybko zweryfikował formę Rose'a. Początek był ciężki, jednak chyba każdy liczył, że machina wskoczy w końcu na właściwe tory. To, co się stało w meczu z Portland z przykrością przyjął chyba każdy fan koszykówki. Ja nie mogłem pojąć jak można mieć takiego pecha. Odpuszczony cały sezon, po to, aby się zregenerować i powrócić do pełni formy, raptem kilka meczów i znów kontuzja. Jak psychicznie podnieść się po takim rollercoasterze i czy jest to w ogóle możliwe? Rose jest wciąż bardzo młody, ale jak powrócić do gry w takim stylu jaki zawsze prezentował? Czy to się uda dowiemy się niestety dopiero pod koniec przyszłego roku.

  • KONFERENCJA WSCHODNIA

Zaglądając do tabel możemy zaobserwować dość ciekawą zależność. Na zachodzie NBA możemy zobaczyć, że tylko dwie drużyny "odstają" poziomem od reszty i posiadają bardzo niekorzystny stosunek zwycięstw do porażek (Utah i Sacramento). Jeśli zaś przeniesiemy nasz wzrok na prawo, zobaczymy, że w tym przypadku jest nieco inaczej. Tylko dwie drużyny mają więcej zwycięstw, niż porażek.

Pozostając w temacie, myślę, że szczególnie warto wyróżnić te drużyny:

  • CLEVELAND CAVALIERS


Fatalna forma Kawalerzystów jest bardzo niemiłym zaskoczeniem. Błysk Kyrie Irvinga jest nieco przyblakły, drużyna gra generalnie bardzo kiepsko w ataku (92,5 pkt/mecz, 41,9 % skuteczności) i niewiele lepiej po drugiej stronie boiska. Na papierze, zespół wyglądał bardzo okazale, jednak na razie coś nie gra. Potrzebne było już players-only meeting. Mike Brown, może zostać zwolniony w Cleveland po raz drugi w karierze, jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie. Anthony Bennett to, jak na razie, totalne nieporozumienie. Przy jego osiągnięciach statystycznych Kwame Brown może wreszcie odetchnąć. Niebawem cały świat o nim wreszcie zapomni i będzie mógł spać spokojnie. Jakieś plusy? Powrót Andrzeja B. do gry był sporym zaskoczeniem. Kwestia poziomujego gry jest jednak dość dyskusyjna. Zdobywa zaledwie 7,5 punktu w 17,8 minuty, ale jego ostatni występ przeciwko Bulls, może napawać optymizmem (20/10/5 bl.). Czas na pobudkę w Cleveland, bo nikt im po raz kolejny numeru jeden w drafcie nie podaruje.

  • BROOKLYN NETS & NEW YORK KNICKS

Myślę, że można wrzucić te zespoły do jednego worka. Obie organizacje postanowiły, mimowolnie, zabić koszykówkę w mieście, które nigdy nie śpi.Ciężko właściwie jednoznacznie stwierdzić, co jest przyczyną tak fatalnej gry obu zespołów. Na pewno kontuzje, ale czy nawet biorąc je pod uwagę, można było spodziewać się aż takiej katastrofy? Jason Kidd próbuje wszystkiego, ale nie potrafi znaleźć recepty na łatwość z jaką przeciwnicy dziurawią siatkę pod ich własnym koszem (najgorszy ranking defensywny w lidze). Mike Woodson pewnie już szuka nowej pracy, bo chyba tylko kwestią czasu jest jego zwolnienie. Jest bardzo źle w New York City i zmiany muszą nadejść szybko, a znając skłonność do sypania groszem, Pan Michaił Prochorow zaraz pewnie coś wymyśli. Czekam z utęsknieniem na powrót do formy tych drużyn, bo NBA smakuje dużo lepiej, gdy w Madison Square Garden gra się w koszykówkę.

PS. Kevin... it's been a great ride.

  • DETROIT PISTONS

Miałem bardzo duże nadzieje co do tego zespołu. Gra "w kratkę" to chyba adekwatne określenie ich formy. Andre Drummond przeobraża się w coraz większą bestię (wczorajsze osiągnięcia statystyczne - 31 punktów, 19 zbiórek, 6 przechwytów... Wooow!), a reszta zespołu aklimatyzuje się i dogrywa. Z bilansem 7-10 zajmują 8. miejsce na Wschodzie, ale wystarczyłyby 3 zwycięstwa więcej i będzie miejsce... trzecie. I w przypadku kontuzji Rose'a, śmierci Knicks i Nets, obstawiam, że tam wypadałoby, w przypadku Pistons, sezon zakończyć.

  • MILWAUKEE SUCKS

Właściciel klubu z miasta, w którym na przedłużone wczasy zatrzymała się duża ilość Polaków, postanowił ostatnio zmienić nazwę w obliczu tego, co prezentuje na parkiecie. Nikt nie protestował. 

  • ROOKIES

Tegoroczny narybek był zapowiadany, jako jeden z najgorszych w historii. Jak dotąd udowadnia tę tezę dość skutecznie. Za wyjątkiem Michaela Cartera-Williamsa i Victora Oladipo, ciężko wyróżnić kogoś za dobrą grę. Coraz więcej czasu na wykazanie się ma ostatnio MacLemore w Kings, a po kontuzji zadebiutował wreszcie Trey Burke z Utah i w ostatnim meczu z Phoenix, zaliczył bardzo efektowny występ. Jest więc szansa na to, że coś z niego będzie. A wspomniana wcześniej tegoroczna "jedynka" - Anthony Bennett mógł w pewnym momencie sezonu pochwalić się 4% skutecznością z gry. Tego jeszcze nie było...

  • PAUL GEORGE I JEGO INDIANA PACERS

Oglądanie tego młodzieńca to sama przyjemność. W tym sezonie poprawił kolejne elementy swojego warsztatu i coraz ciężej go zatrzymać. Samą drużynę z Indianapolis też ciężko zatrzymać (udało się to na razie tylko Chicago Bulls) i z bilansem 16-1 pewnie przewodzą w lidze. Zespół kompletny, zdrowy i niesamowicie mocny w obronie. Ich przeciwnicy zdobywają zaledwie 86,5 pkt/mecz (średni wynik w lidze to 99,2, a druga w tej kategorii drużyna Spurs pozwala sobie rzucić 91,6 pkt. Spore róznice). Wierzę, że jeśli uda się utrzymać formę i przenieść ją do Playoffs, to Pacers na tą chwilę są moim faworytem do mistrzostwa.

  • PORTLAND TRAIL BLAZERS

Przenosząc się na Zachód, przyjrzyjmy się niespodziewanym liderom tamtejszej Konferencji. Trail Blazers zawdzięczają swoją pozycję głównie grze w ataku. Duet Aldridge/Lillard w imponujący sposób prowadzi zespół do zwycięstw. LaMarcus chyba już nie chce nigdzie się wynosić. Jestem ciekawy, czy ten sen potrwa długo. Mogą go przerwać dwaj następni przeciwnicy Pionierów - do miasta przyjeżdżają Pacers i Thunder. Jeśli już mowa o tych drugich...

  • OKLAHOMA CITY THUNDER

Russell Westbrook wrócił po kontuzji i (na szczęście lub nie) nie zmienił się w ogóle. Kevin Durant w formie na poziomie MVP. I co dalej? Jak dotąd, jest zupełnie nieźle. Serge Ibaka i Reggie Jackson pomagają swoim liderom w osiąganiu kolejnych zwycięstw i moje przypuszczenia co do tego, jak będzie sobie radzić zespół z Oklahomy, okazały się błędne. To wciąż bardzo dobry zespół w defensywie. Kendrick Perkins gra jeszcze mniej i jeszcze gorzej, ale rola mentora i lidera w szatni na pewno się przydaje.

PS. Chyba Thunder muszą częściej grać z Warriors... Naprawdę.

  • POWRÓT KOBEGO BRYANTA

Zbliża się powrót Black Mamby. Ponoć może zadebiutować już w najbliższy piątek. Czy to będzie jeszcze ten Bryant? Oby.

1 komentarz:

  1. Czarodzieje z Washington trzecią siłą na Wschodzie :) i zarazem 15 w NBA, wesoła konferencja !

    OdpowiedzUsuń